Tytuł: Heir of Fire (Throne Of Glass Series #3)
Tytuł Polski:Dziedzictwo Ognia(Seria Szklany Tron#3)
Autor: Sarah J. Maas
Liczba Stron: 576
Wydawnictwo: Bloomsbury
Wydawnictwo Polskie: Uroboros
Moja Ocena
>>>>>10/10<<<<<
UWAGA! Recenzja zawiera spojlery do poprzednich tomów tej serii. Więc jeżeli ich nie czytałeś i boisz się spojlerów do "Szklanego Tronu" i Korony w Mroku" to nie czytaj tego postu.
Celaena została wysłana do Wendlyn, żeby zabić członka tamtejszej rodziny królewskiej. Lecz jej plany się komplikują i spotyka Rowana, który prowadzi ją do jej ciotki.
Manon, wieźdma z klanu Blackbeak oraz jednocześnie dziedziczka. Będzie startować razem ze swoimi kompanami w zawodach przeciwko innym klanom o tytuł Wing Leader.
Dorian, książe Adarlanu próbuje zrozumieć swoje magiczne moce, a pomaga mu przy tym jedna osoba z zamku. Chaol, szykuje się do wyjazdu ze swoim ojcem do jego rodzinnego miasta, żeby mógł zostać w przyszłości dziedzicem. Jest to cena za pomoc ze strony jego ojca w wysłaniu Celaena'y do Wendlyn, żeby była bezpieczna i z dala od króla Adarlanu.
Wiecie co? Dla mnie "Korona W Mroku" była niesamowita i myślałem, że następny tom będzie gorszy. Gdy oglądałem filmik Coraline in the Bookland to ona właśnie mówiła, że ten tom niebył najlpeszy i jej się mniej podobał niż poprzednie. Lecz według mnie "Dziedzictwo Ognia" góruję nad poprzednim tomem.
W tej części mamy więcej wątków niż w poprzednich dwóch, a dokładniej to cztery. Podążamyy oczywiście za Celaena'ą po kontynencie zwanym Wendlyn. W królestwie Adarlanu dalej mamy doczynienia z Chaolem i Dorianem. Lecz także dochodzi kompletnie nowa postać w innej części kontynentu. Wieźdma. DAM DAM DAAAAAM
Moim zdaniem każdy wątek był bardzo interesujący, ale najbardziej oczywiście to ten z Celaena'ą. To na nim płakałem tak jak nigdy na żadnej książce. Myślę, że inne historie były także bardzo ciekawe, ale chyba nie potrafiłbym wybrać drugiej najlepszej.
Bardzo intrygowała mnie Manon. Mimo, że czasami nie do końca ją rozumiałem i czasami ona sama nie wie czego chce (zwłaszcza tera, gdy jestem w trakcie czytania "Queen of Shadows") to jednak jest ona przebiegła i potrafi walczyć o swoje jak Celanea.
Jeżeli chodzi o Doriana, to nie zabardzo przypadł mi do gustu w tej powieści. Za bardzo nim kierowały uczucia i zakochuję się w pierwszej, lepszej dziewczynie od razu po wyjechaniu Celanea'y.
Za to Chaol jednak był o wiele lepszy niż Dorian. Próbował on zachować trzeźwość umysłu cały czas. Chociaż był jeden taki moment kiedy mnie naprawdę rozdrażnił, ale na szczęście potem to wszystko mineło.
A teraz muszę wspomnieć z kim shipuję Celaena'e. Od pierwszego tomu nie byłem pewien czy wolę Chaola czy Doriana i po tym tomie wszystko jest dla mnie jasne. Celaena powinna być z... Rowanem. Tak, jest to nowa postać, o której wszyscy co czytali ten tom mówili, że się pojawia i niektórzy porzucali shipy Chaol i Doriana z Celaena'ą właśnie dla Rowana. Na początku wkurzał mnie on niemiłosiernie. Tym jak traktował Celaena'e i jego podejściem do innych. Lecz potem polubiłem go o wiele bardziej i on jest jak narazie jedynym i słusznym chłopakiem dla Celaena'y co nie wiem czy będzie do końca możliwe.
Sarah J. Maas wykreowała wszystkie potwory tak, że bałem się chodzić po domu w środku nocy. Ja nie wiem co ta autorka ma w głowie, że takie rzeczy przelewa ze swojej wyobraźnii na papier. Ja podczas czytanie tej książki się normlanie bałem. Zanim przeczytałem tę książkę to tylko jedna powieść wywołała u mnie strach podobny do tego, który czułem czytając "Heir of Fire".
Strach to nie jedyna emocja, którą odczwałem podczas czytania tej powieści. Smutek i złość też tutaj się pojawiły. O smutku może zaświadczyć to, że płakałem gdy działo się to co się działo (no spoilers),a złość odczuwałem na początku do Rowana za to jak już wyżej wspomniałem traktował Celaena'e.
Nowe miejsca, które poznajemy są wykreowane rewelacyjnie. Wreszcie poznajemy nowe miejsca, a nie cały czas siedzimy w Rifthold. Poznajmy kompletnie inne miejsca na kompletnie innym kontynencie. Kontynencie gdzie magia dalej istnieje.
Te wszystkie aspekty złożyły się na to, że książka przebija "Korone w Mroku" pod każdym względem. Nie myślałem, że ta część będzie zdolna to zrobić, a jednak się jej udało.
To by było wszystko na dzisiaj. Do kolejnego posta. BYE
Tytuł Polski:Dziedzictwo Ognia(Seria Szklany Tron#3)
Autor: Sarah J. Maas
Liczba Stron: 576
Wydawnictwo: Bloomsbury
Wydawnictwo Polskie: Uroboros
Moja Ocena
>>>>>10/10<<<<<
UWAGA! Recenzja zawiera spojlery do poprzednich tomów tej serii. Więc jeżeli ich nie czytałeś i boisz się spojlerów do "Szklanego Tronu" i Korony w Mroku" to nie czytaj tego postu.
Celaena została wysłana do Wendlyn, żeby zabić członka tamtejszej rodziny królewskiej. Lecz jej plany się komplikują i spotyka Rowana, który prowadzi ją do jej ciotki.
Manon, wieźdma z klanu Blackbeak oraz jednocześnie dziedziczka. Będzie startować razem ze swoimi kompanami w zawodach przeciwko innym klanom o tytuł Wing Leader.
Dorian, książe Adarlanu próbuje zrozumieć swoje magiczne moce, a pomaga mu przy tym jedna osoba z zamku. Chaol, szykuje się do wyjazdu ze swoim ojcem do jego rodzinnego miasta, żeby mógł zostać w przyszłości dziedzicem. Jest to cena za pomoc ze strony jego ojca w wysłaniu Celaena'y do Wendlyn, żeby była bezpieczna i z dala od króla Adarlanu.
Wiecie co? Dla mnie "Korona W Mroku" była niesamowita i myślałem, że następny tom będzie gorszy. Gdy oglądałem filmik Coraline in the Bookland to ona właśnie mówiła, że ten tom niebył najlpeszy i jej się mniej podobał niż poprzednie. Lecz według mnie "Dziedzictwo Ognia" góruję nad poprzednim tomem.
W tej części mamy więcej wątków niż w poprzednich dwóch, a dokładniej to cztery. Podążamyy oczywiście za Celaena'ą po kontynencie zwanym Wendlyn. W królestwie Adarlanu dalej mamy doczynienia z Chaolem i Dorianem. Lecz także dochodzi kompletnie nowa postać w innej części kontynentu. Wieźdma. DAM DAM DAAAAAM
Moim zdaniem każdy wątek był bardzo interesujący, ale najbardziej oczywiście to ten z Celaena'ą. To na nim płakałem tak jak nigdy na żadnej książce. Myślę, że inne historie były także bardzo ciekawe, ale chyba nie potrafiłbym wybrać drugiej najlepszej.
Bardzo intrygowała mnie Manon. Mimo, że czasami nie do końca ją rozumiałem i czasami ona sama nie wie czego chce (zwłaszcza tera, gdy jestem w trakcie czytania "Queen of Shadows") to jednak jest ona przebiegła i potrafi walczyć o swoje jak Celanea.
Jeżeli chodzi o Doriana, to nie zabardzo przypadł mi do gustu w tej powieści. Za bardzo nim kierowały uczucia i zakochuję się w pierwszej, lepszej dziewczynie od razu po wyjechaniu Celanea'y.
Za to Chaol jednak był o wiele lepszy niż Dorian. Próbował on zachować trzeźwość umysłu cały czas. Chociaż był jeden taki moment kiedy mnie naprawdę rozdrażnił, ale na szczęście potem to wszystko mineło.
A teraz muszę wspomnieć z kim shipuję Celaena'e. Od pierwszego tomu nie byłem pewien czy wolę Chaola czy Doriana i po tym tomie wszystko jest dla mnie jasne. Celaena powinna być z... Rowanem. Tak, jest to nowa postać, o której wszyscy co czytali ten tom mówili, że się pojawia i niektórzy porzucali shipy Chaol i Doriana z Celaena'ą właśnie dla Rowana. Na początku wkurzał mnie on niemiłosiernie. Tym jak traktował Celaena'e i jego podejściem do innych. Lecz potem polubiłem go o wiele bardziej i on jest jak narazie jedynym i słusznym chłopakiem dla Celaena'y co nie wiem czy będzie do końca możliwe.
Sarah J. Maas wykreowała wszystkie potwory tak, że bałem się chodzić po domu w środku nocy. Ja nie wiem co ta autorka ma w głowie, że takie rzeczy przelewa ze swojej wyobraźnii na papier. Ja podczas czytanie tej książki się normlanie bałem. Zanim przeczytałem tę książkę to tylko jedna powieść wywołała u mnie strach podobny do tego, który czułem czytając "Heir of Fire".
Strach to nie jedyna emocja, którą odczwałem podczas czytania tej powieści. Smutek i złość też tutaj się pojawiły. O smutku może zaświadczyć to, że płakałem gdy działo się to co się działo (no spoilers),a złość odczuwałem na początku do Rowana za to jak już wyżej wspomniałem traktował Celaena'e.
Nowe miejsca, które poznajemy są wykreowane rewelacyjnie. Wreszcie poznajemy nowe miejsca, a nie cały czas siedzimy w Rifthold. Poznajmy kompletnie inne miejsca na kompletnie innym kontynencie. Kontynencie gdzie magia dalej istnieje.
Te wszystkie aspekty złożyły się na to, że książka przebija "Korone w Mroku" pod każdym względem. Nie myślałem, że ta część będzie zdolna to zrobić, a jednak się jej udało.
To by było wszystko na dzisiaj. Do kolejnego posta. BYE