Tytuł: The Girl of Ink and Stars
Autor: Kiran Millwood-Hargrave
Liczba Stron: 228
Wydawnictwo: Chicken House
Moja Ocena
>>>>>8/10<<<<<
Isabella żyje na wyspie zwanej Joya, która została podzielona przez Governor'a. Isa jest córką kartografa i także marzy o narysowaniu mapy podobnej do tej, którą narysował jej ojciec. Kiedy najlepsza przyjaciółka Isabelli zostaje porwana, ona rusza jej z pomocą przez niebezpieczne tereny wyspy.
"The Girl of Ink and Stars" to debiut tej autorki i muszę powiedzieć, że jak najbardziej udany. Jest jednak kilka rzeczy, które mi nie odpowiadały tutaj. Lecz pozytywów jest znacznie więcej.
Zacznijmy od bohaterów. Każdego polubiłem. Jednego bardziej, drugiego gorzej. Główna bohaterka Isabella jest bardzo fajna. Nie jęczy jak jakieś dziecko. Nie boi się wszystkiego. Nie boi się podjąć ryzyka. Pałam do niej wielką sympatią. Trochę gorzej z jej najlepszą przyjaciółką- Lupe. Ona strasznie mnie denerwowała na początku. Taka trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która od razu płacze jak się na nią podniesie głos. A potem jeszcze zgrywa bohaterkę, ale w końcu jakoś się zrekompensowała. Jeszcze do tego Governor, który właściwie jest sprawdzą tego co jest na wyspie nazwanej Joya. Jest to bardzo dobrze wykreowana postać i mimo, że to chyba bardziej negatywna postać bardzo go polubiłem.
Bardzo spodobało mi się to, że autorka rozwinęła historię wyspy na której rozgrywa się akcja tej powieści. A może nie tyle co historię, a mity o pewnych postaciach. Bardzo mnie to zafascynowało.
Musze tutaj także wspomnieć o stylu pisarskim autorki, który jest CUDOWNY. ACHHH. Jest bardzo przyjemny w odbiorze. Ja przez niego, mogę chyba powiedzieć, płynąłem. Jeżeli ta pani napisze coś jeszcze to z pewnością przeczytam to, choćby dla samego jej stylu.
Wszystkie opisy był bajeczne lub przerażające (takie, które potrafiłby przestraszyć 10 latka myślę). Opis postaci... No po prostu CUDO.
Jednak, czasami książka wydawała mi się nudna. Zdarzyło mi się przysnąć dwa razy. To trochę wina tej książki, a trochę wina tego, że byłem wtedy strasznie zmęczony. Według mnie mogło się tam dziać trochę więcej.
Jeszcze jeden mankament co do tej książki, ale jest to bardziej sprawa rozgłosu tejże pozycji. Waterstone (sieć księgarń w UK) uznał tę książkę za Book of the Month: Kids. Muszę się nie zgodzić z tym uznaniem. Ja przez książkę dla dzieci rozumiem osoby w wieku 7-10 lat (jeżeli chodzi o literaturę). Ta książka to według mnie bardzo baśniowa młodzieżówka. Nie które momenty potrafiły by jednak przerazić młodszego odbiorcę. I jeszcze to co się dzieję podczas bitew. Nie będę spojlerował ale OCHH! To, że uznaje się tę książkę za pozycje dla dzieci odbiera jej uroku.
Podsumowując, książka mi się bardzo podobała, może ją przeczytam jeszcze raz kiedy będę miał na to czas i ochotę, gdyż chciałbym wrócić do tego świata.
To by było wszystko na dzisiaj. Do kolejnego postu. BYE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz