Tytuł Oryginalny: Titans
Autor: Victoria Scott
Liczba Stron: 320
Wydawnictwo: IUVI
MOJA OCENA
>>>>>7/10<<<<<
Rodzina Astrid boryka się z problemami finansowymi. Jej ojciec nie może znaleźć pracy i także nie pozwala mamie Astrid jej znaleźć. Lecz kiedy Astrid ma okazje wziąć udział w wyścigu tytanów-mechanicznych koni; gdzie nagrodą jest wielka suma pieniędzy, dziewczyna postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i uratować rodzinę.
Muszę powiedzieć, że nigdy nie czytałem książki z podobnym głównym motywem-mechanicznymi końmi. Wiem, że ludzie porównują tę powieść to Wyścigu Śmierci, ale ja go nie czytałem więc nie widziałem żadnych podobieństw. Reszta fabuły jednak była trochę monotonna. Dziewczyna z biednej rodziny musi coś zrobić, żeby zdobyć pieniądze na utrzymanie domu i rodziny i nagle zjawia się jakiś cud i tak wszystko się zaczyna. Schemat goni schemat.
Mimo to, książka mi się i tak podobała.
Główna bohaterka- Astrid nie irytowała mnie za bardzo. Wydaję mi się, że były momenty kiedy mnie denerwowała, ale ostatecznie uznałem ją za fajną postać. Podobało mi się to, że ona przez praktycznie całą książkę nie chciała uwierzyć w jedną rzecz co wydało mi się już nie tak bardzo schematyczne, bo jednak często po jakiś 4 lub 5 rozdziałach główne bohaterki od razu myślą, że mogą uratować cały świat, i że są niepowstrzymane. A tutaj wszystko stopniowo się ukazywało i było to naprawdę dobre.
Przyjaciółka Astrid, której imienia nie pamiętam była super. Nie wiem nawet czy nie jest lepsza niż główna bohaterka :). Ona została stworzona chyba po to żeby wprowadzić trochę więcej humoru i w stu procentach się to udało.
Nie na widzę ojca Astrid. Jest dupkiem w 360 stopniach. Nienawidzę go i jest chyba najgorszą postacią literacką z jaką miałem styczność. BOŻE CZEMU...Zabierzcie go z tą. UGHH....
Przyjaciółka Astrid, której imienia nie pamiętam była super. Nie wiem nawet czy nie jest lepsza niż główna bohaterka :). Ona została stworzona chyba po to żeby wprowadzić trochę więcej humoru i w stu procentach się to udało.
Nie na widzę ojca Astrid. Jest dupkiem w 360 stopniach. Nienawidzę go i jest chyba najgorszą postacią literacką z jaką miałem styczność. BOŻE CZEMU...Zabierzcie go z tą. UGHH....
Podobały mi się zwroty fabularne w tej książce, a w większej mierze zwroty akcji w wyścigach tytanów. Niektórych się spodziewałem, a niektórych nie.
Zakończenie było spoko ale się zaskoczyłem ponieważ koleżanka mi powiedziała, że na końcu główna bohaterka traci praktycznie wszystko czy jakoś tak i myślałem, że będzie inne zakończenie. Gdybym nie wiedział tego co mi powiedziała moja koleżanka to możliwe, że bym się spodziewał zakończenia a tak to zostałem wywieziony w pole.
Nie jestem za to fanem wątku romantycznego, który 1. Był strasznie schematyczny, 2. Autorka nawet go nie rozwinęła. Go mogło by tam w ogóle nie być. To by było najlepsze rozwiązanie.
Fabuła za to leciała dla mnie za szybko. Moim zdaniem gdyby dodać kilka wątków i trochę zwolnić i rozbudować całą historię można by było zrobić z tego trylogię lub dulologię. Czułem, że autorce się trochę nie chciało już pisać tej książki, więc pomijała mnóstwo czasu między wyścigami i skupiła się tylko na nich. To mi się nie podobało w tej powieści.
Tytany podobały mi się trochę mniej niż poprzednia seria Victorii Scott, ale i tak była ona dobra. Przyjemna młodzieżówka na jesień, z której raczej nic nie wyciągniemy, ale można przeżyć fajną przygodę.
To by było wszystko na dzisiaj. Do kolejnego postu. BYE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz